Grzegorz Braun: zbudujmy własne imperium

Na specjalnej ukraińskiej stronie internetowej, która rejestruje fakty zburzenia bądź oficjalnego demontażu postsowieckich bałwanów, można przeczytać, że w ostatnim kwartale na Ukrainie padło już ponad sześćdziesiąt (!) pomników Lenina.

Po prawdzie, to tylko mniejsza część z setek istniejących. Ale i tak można wpaść w kompleksy – zwłaszcza, że u nas dopiero z wiosną ma się okazać, co na przykład pocznie kunktatorska stołeczna władza z „czterema braćmi śpiącymi”. A tymczasem rosyjska dyplomacja w Polsce prowadzi energiczną akcję rewindykacji w tej domenie, przeprowadzając tu i ówdzie renowacje postumentów sławiących sowieckich ciemiężycieli (vide exemplum: fetowanie w Pieniężnie generała Iwana Czerniachowskiego, odpowiedzialnego za zniewalanie Polski w latach 1944–1945) – a nasi postpeerelowscy urzędnicy i funkcjonariusze bez szemarania przyjmują butę, zakłamanie i samowolę Rosjan.

Wracając jednak na Ukrainę: że pomniki Lenina obala się tam jeden po drugim – to doprawdy piękny, budujący widok. Pytanie tylko, co właściwie budujący – jaki pejzaż odsłoni się po demontażu, co daj Boże, ostatniej z podobizn zbrodniarza‑założyciela nieludzkiego systemu? Czy przypadkiem Ukraińcy nie trafią z deszczu pod rynnę – czy odżegnawszy się od „zdobyczy” rewolucji październikowej, nie zostaną skazani na dalsze korzystanie z „dobrodziejstw” rewolucji lutowej; czy ten odwrót od postbolszewii nie utknie przypadkiem na etapie jakiejś neokiereńszczyzny?

 

pismo.poloniachristiana.pl