Parlamentarna zamrażarka aktywności obywatelskiej

Postępowanie Sejmu z obywatelskimi projektami ustaw to jawna kpina z aktywności Polaków, którzy milionami podpisów żądają od władzy zajęcia się pewnymi sprawami. A co robi władza? Złożone projekty przetrzymuje w niekończącej się kolejce, czekając na dogodny moment, kiedy to po cichu będzie można wyrzucić je do kosza.

Duża aktywność obywatelska to bardzo wartościowa cecha, świadcząca m.in. o powszechnym zainteresowaniu sprawami kraju, a także o osiągnięciu przez społeczeństwo pewnego poziomu kultury politycznej. W Polsce, szczególnie z tym ostanim, bywa bardzo różnie, ale lemingoza zakaźna nie osiągnęła jeszcze takiego poziomu, by zupełnie sparaliżować aktywność ludzi. Łatwo się o tym przekonać poprzez sprawdzenie ile obywatelskich projektów ustaw trafia do Sejmu – warunkiem jest tutaj m.in. zebranie 100 tysięcy podpisów. Jeszcze ciekawsze wnioski nasuwają się po prześledzeniu dalszych losów tychże projektów.

Uchwalenie ustawy jest procesem nieco skomplikowanym, ale zupełnie wykonalnym. Polski parlament przyjmuje rekordowo dużo ustaw – po kilkaset rocznie. Wniesiony projekt obradowany jest w ramach trzech czytań, pomiędzy którymi są posiedzenia komisji, debaty plenarne itp. Jego uchwalenie powoduje, iż staje się już normalną ustawą, którą jednak musi zaakceptować Senat. Po Senacie i ewentualnej ponownej wizycie w Sejmie, ustawa trafia do Prezydenta RP, który może ją podpisać lub zawetować. Z opcji drugiej głowa państwa korzysta bardzo rzadko. Tyle więc praktycznie potrzeba, by projekt ustawy stał się obowiązym prawem. Jak na tym tle prezentuje się rozpatrywanie przez szacownych posłów projektów złożonych przez obywateli?

W poprzedniej kadencji do Sejmu trafiło 19 obywatelskich projektów ustaw. Aż 12 z nich nie zostało do końca rozpatrzonych, najczęściej zatrzymywały się na poziomie komisji, do której po pierwszym czytaniu były kierowane. Zgodnie z wyjątkiem od zasady dyskontynuacji, jako że były one inicjatywą obywateli, Sejm nie mógł wraz z końcem kadencji wyrzucić ich do kosza. Wróciły więc wraz z nowym składem izby. I co się z nimi stało? Jeden projekt nie został nawet wprowadzony pod obrady, a kolejne 10 w dalszym ciągu leżakuje w różnych komisjach. Rekordzista – projekt ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych – leży w Sejmie od grudnia 2008 r.! Dla uzupełnienia dodajmy, że Sejm przewagą 12 głosów odrzucił obywatelski projekt zakładający podwyższenie niektórych ulg za przejazdy środkami transportu publicznego. Czy w takim razie parlament raczył cokolwiek uchwalić? W zeszłej kadencji przyjął 2 ustawy, w obecnej – ZERO.

Wracając do poprzedniej kadencji, warto zauważyć, że 5 projektów zostało przez Sejm odrzuconych. Największe emocje wzbudził projekt ustawy o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Przewidywał on bezwzględne wyłączenie z polskiego prawa procederu aborcji. Podpisała się pod nim rekordowa liczba 600 tysięcy Polaków. Klub PO najpierw uznał, iż „z szacunku dla obywateli” warto nad projektem się pochylić, po czym zarządził dyscyplinę głosowania przeciwko tej inicjatywie. Ostatecznie projekt upadł stosunkiem głosów 191 do 186, przy 5 posłach wstrzymujących się od głosu.

Podobny los spotkał obywatelski projekt ustawy o działalności spółdzielni mieszkaniowych, dwa projekty dotyczące przywrócenia Święta Trzech Króli (co jednak nastąpiło później na mocy innej ustawy) oraz obywatelski projekt nowelizacji kodeksu karnego. Ten ostatni dawał szansę na zapełnienie luki w polskim prawie, powstałej w wyniku pojawienia się metody zapłodnienia in vitro, dokonywania eksperymentów na ludzkich embrionach i handlu nimi. Większość Sejmu nie była zainteresowana nawet oddaniem projektu do komisji. Zgłoszono wniosek o jego odrzucenie już w pierwszym czytaniu, który w sumie 244 posłów, w tym 178 przedstawicieli PO, 37 posłów SLD, a także 11 członków PiS. Inicjatywy obywatelskiej broniło jedynie 162 posłów, głównie z PiS i PSL.

W ciągu blisko 5 lat rządów PO i PSL uchwalono z inicjatywy komitetów obywatelskich tylko 2 ustawy, podczas gdy 17 pozostałych projektów utknęło w Sejmie lub zostało przezeń odrzuconych. To pokazuje skalę ignorancji rządzących wobec postulatów, poglądów i pomysłów ludzi, dzięki głosom których istnieją takie demokratyczne instytucje jak Sejm i Senat. Ekipa Donalda Tuska unika konfrontacji z opinią publiczną, a w razie potrzeby, skutecznie paraliżuje jej konkretne działania. Opisanymi przeze mnie decyzjami posłowie śmieją się swoim wyborcom prosto w twarz, dając przykład abstrakcyjności pojęcia „reprezentacji politycznej narodu”. Kiedy ponownie będziemy odwiedzać lokale wyborcze, pamiętajmy o tej parlamentarnej zamrażarce aktywności obywatelskiej, którą w 2007 r. koalicja postawiła w Warszawie przy ul. Wiejskiej.